Osada…

Pochodzę z Wojsławic. Tych samych, które opisuje w swoich książkach o Jakubie Wędrowyczu Andrzej Pilipiuk (tutaj pragnę zaznaczyć, że nie ma tam ani wampirów – jeśli pominąć te energetyczne, ani wilkołaków, ani ukrytego statku kosmicznego). Problem z tym miejscem jest taki, że ono było miastem, ale już nie jest – tak jak wiele rolniczych miasteczek, które w 1869 roku straciły prawa miejskie.

Minęły 152 lata, a Wojsławice dalej przeżywają tę potwarz i nie znam osoby z Wojsławic, która powiedziałaby o sobie, że pochodzi ze wsi. Wieś to wiadomo, gnojówka płynie środkiem drogi, bus z chlebem co trzeci dzień a porody odbiera mądra babka. Wojsławice to O S A D A. Konia z rzędem temu, kto powie w czym to jest lepsze od wsi, jednak mimo wszystko wychodzi na to, że jest lepsze. Szkolny hymn zaczyna się słowami: „Nasza osada to Wojsławice, nazwę swą ma od Wojsława…”, więc to już jest silny argument, by czuć się lepszym niż okoliczne pipidówki.

Wojsław w naszej osadniczej mentalności żyje i uhonorowany został, kiedy jego imieniem nazwano sklep – typowy peerelowski pawilon handlowy, centrum spotkań dorosłych i młodzieży. Pamiętam, że w Wojsławie było drogo. Wiadomo, w końcu założyciel o s a d y musiał jakoś pracować na swoją osobistą markę. Wojsław miał dwa piętra i był w nim sklep z rowerami i sprzętem AGD, do którego chodziło się głównie oglądać, bo bycie wojsławickim osadnikiem w większości przypadków nie było (i nie jest) dochodowe. Poza tym Wojsław był jedynym sklepem, w którym w niedzielę po sumie można było kupić lody, co robili wszyscy – sami siebie rozgrzeszając z łamania trzeciego przykazania (bo takie lody, ostatecznie można przecież uznać za uświęcenie dnia świętego).

Wojsław zmarł śmiercią tragiczną, kiedy Polska wkroczyła w erę Groszka, która zakończyła jego kilkuletnią agonię. Budynek stoi dalej. Dalej jest drogo, do sklepu wchodzi się z koszykiem – więc jest jakby luksusowo – ale prestiż już nie ten. W końcu gdzie tam najemnikowi do rycerza.

O prawdziwych miastach, które mają problemy z byciem miastami, napisał ostatnio Marek Szymaniak w zbiorze reportaży „Zapaść”, wydanych nakładem Wydawnictwo Czarne. Na książkę już ostrzę pazury.

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑